"Niall"
Każdego wieczoru na mojej twarzy pojawiał się smutek łzy i rozpacz. Z każdym kolejnym dnie spędzonym w Irlandii coraz mniej przypominałem dawnego siebie. Brakuje mi dawnego życia. Poranki nie są już takie same,straciłem apetyt, zdążały się dni kiedy nie potrafiłem nic zjeść bo kiedy to robiłem od razu wymiotowałem. Nikt tutaj nie potrafił zrobić na tyle dobrej jajecznicy czy naleśników jak Liam. Całe dnie spędzałem na rozmyślaniu co w danej chwil robi Payne, czy tak samo jak ja nie potrafi normalnie funkcjonować bez obecności tego drugiego.
Matka umówiła mnie dzisiaj ze starą znajomą z liceum, bo jak twierdzi ,, Ona jest dla mnie odpowiednią kobietą." Szkoda tylko, że mi w zupełności wystarcza obecność Liama, którego matka mi zabrała. Ojciec od czasu kiedy dowiedział się że jestem homoseksualny unikał mnie jak ognia. Nie chciał spędzać ze mną ani chwili ze swojego życia. Kiedy był już do tego zmuszony nie zaszczycił mnie nawet jednym spojrzeniem. Nie potrafiłem zrozumieć jak można być aż tak ograniczonym tolerancyjnie jak moi rodzice. Jedynie Gregg- mój straszy brat mnie rozumie i tylko z nim mogę porozmawiać o tym co czuje. Tylko on wie co tak naprawdę łączy mnie z Liamem - prawdziwa przyjaźń bez jakichkolwiek tajemnic. Wieczorami kiedy rodzice wychodzą, razem siadamy u niego na łóżku otwierając sie przed sobą. Wczoraj był taki wieczór.Chłopak przyszedł do mnie lekko zdenerwowany. Usiadł na łóżku nogi krzyżując przed sobą. Popatrzył na mnie speszony.
- Niall, chciałem Ci tylko powiedzieć, że nie ważne co jest albo będzie między Tobą a Liamem ja zawsze będę Cię wspierał.Chce żebyś o tym pamiętał. - Po tych słowach na moim policzku pojawiła sie jedna pojedyncza łza. Przytuliłem brata. Brakowało mi tych rozmów. Kiedy wyjechałem do Londynu nie mieliśmy już ze sobą takiego kontaktu, rzadko kiedy ze sobą rozmawialiśmy. Teraz mogliśmy nadrobić ten czas.
Rozmyślanie przerwała mi matka bez pukania wchodząc do pokoju. Oznajmiła ze przyszła Amy i mam do niej zejść a następnie wyszła z mojego pokoju. Niechętnie zwlekłem się z łóżka jednym okiem spoglądając na siebie w odbiciu lustra. Wyglądałem przyzwoicie jeśli można tak określić mój stan. Zszedłem do salonu gdzie czekała na mnie uśmiechająca się dziewczyna, sztucznie odwzajemniłem uśmiech lekko ją przytulając zmuszony do tego przez podły wzrok mojej matki. Dziewczyna nie chciała mnie wypuścić z objęć ale po chwili udało mi się oswobodzić.
"Liam"
Dzisiaj czekał mnie pierwszy dzień w pracy. Jak to fajnie brzmi. W końcu mam prace i robie to co naprawdę kocham- śpiewam.Gdybym miał do wyboru śpiew albo finanse jak proponował mi ojciec bez zastanowienia wybrałbym śpiewanie. Czekając aż woda na kawę się zagotuje rozmyślałem co mógłbym dzisiaj zaśpiewać. Rozważałem piosenki Eda - nie wcale nie chce się podlizać szefowi. Zawsze uwielbiałem jego piosenki. On potrafi napisać wspaniałe teksty, z każdego ,,gówna" zrobi poezje.
Z rozmyślań wyrwał mnie czajnik który dawał już o sobie znać. Zaspany zalałem kawę i z kubkiem wszedłem do salony włączając jeden z programów muzycznych. Leciała jedna z piosenek moje nowego rudego szefa - Give Me Love. Zacząłem sobie ją nucić i doszedłem do wniosku że to będzie odpowiednia piosenka na dzisiejszy występ. Przypominała mi ona o Niallu.
Śpiewając tą piosenkę miałem przed oczami wszystkie spędzone chwile z młodym blondynem. Każdy wybuch śmiechu w chwilach kiedy wychodząc na spacery jeden z nas potykał się lub wchodził w jakiegoś człowieka. Każde wieczory spędzone w jego sypialni, dużo wtedy rozmawialiśmy. Chłopak opowiadał o swojej chorobie o tym jak traktowała go matka. Często wtedy płakał a ja nie mogłem patrzeć na jego łzy.
Po skończonej piosence dopiero zorientowałem się, że podczas śpiewania miałem zamknięte oczy a z pod powiek płynęły łzy. Szybko przetarłem policzki, spoglądając na Edwarda. Rudowłosy uśmiechał się do mnie z nie małym zdziwieniem na twarzy. Zszedłem ze sceny posyłając przelotne uśmiechy kobietą stojącym pod sceną. Podszedłem do Eda który nadal siedział przy ladzie rozmawiając o czymś z Perrie.
- Gratuluje wspaniałego występu - Szef podał mi dłoń którą lekko uścisnąłem.
- Podobała mi sie piosenka którą wybrałeś, chociaż nie znam faceta który ja napisał - Odezwała się Perrie cicho chichocząc. Ed posłał jej wrogie spojrzenie ale po chwili śmiał się razem z nią. Nie chcąc im przeszkadzać udałem się w stronę drzwi. Już miałem nacisnąć klamkę ale powstrzymał mnie głos blondynki.
- Dla kogo śpiewałeś tę piosenkę? - Zapytała wyraźnie zainteresowana.
- Dla najlepszego przyjaciela.
- Niall, chciałem Ci tylko powiedzieć, że nie ważne co jest albo będzie między Tobą a Liamem ja zawsze będę Cię wspierał.Chce żebyś o tym pamiętał. - Po tych słowach na moim policzku pojawiła sie jedna pojedyncza łza. Przytuliłem brata. Brakowało mi tych rozmów. Kiedy wyjechałem do Londynu nie mieliśmy już ze sobą takiego kontaktu, rzadko kiedy ze sobą rozmawialiśmy. Teraz mogliśmy nadrobić ten czas.
Rozmyślanie przerwała mi matka bez pukania wchodząc do pokoju. Oznajmiła ze przyszła Amy i mam do niej zejść a następnie wyszła z mojego pokoju. Niechętnie zwlekłem się z łóżka jednym okiem spoglądając na siebie w odbiciu lustra. Wyglądałem przyzwoicie jeśli można tak określić mój stan. Zszedłem do salonu gdzie czekała na mnie uśmiechająca się dziewczyna, sztucznie odwzajemniłem uśmiech lekko ją przytulając zmuszony do tego przez podły wzrok mojej matki. Dziewczyna nie chciała mnie wypuścić z objęć ale po chwili udało mi się oswobodzić.
"Liam"
Dzisiaj czekał mnie pierwszy dzień w pracy. Jak to fajnie brzmi. W końcu mam prace i robie to co naprawdę kocham- śpiewam.Gdybym miał do wyboru śpiew albo finanse jak proponował mi ojciec bez zastanowienia wybrałbym śpiewanie. Czekając aż woda na kawę się zagotuje rozmyślałem co mógłbym dzisiaj zaśpiewać. Rozważałem piosenki Eda - nie wcale nie chce się podlizać szefowi. Zawsze uwielbiałem jego piosenki. On potrafi napisać wspaniałe teksty, z każdego ,,gówna" zrobi poezje.
Z rozmyślań wyrwał mnie czajnik który dawał już o sobie znać. Zaspany zalałem kawę i z kubkiem wszedłem do salony włączając jeden z programów muzycznych. Leciała jedna z piosenek moje nowego rudego szefa - Give Me Love. Zacząłem sobie ją nucić i doszedłem do wniosku że to będzie odpowiednia piosenka na dzisiejszy występ. Przypominała mi ona o Niallu.
Śpiewając tą piosenkę miałem przed oczami wszystkie spędzone chwile z młodym blondynem. Każdy wybuch śmiechu w chwilach kiedy wychodząc na spacery jeden z nas potykał się lub wchodził w jakiegoś człowieka. Każde wieczory spędzone w jego sypialni, dużo wtedy rozmawialiśmy. Chłopak opowiadał o swojej chorobie o tym jak traktowała go matka. Często wtedy płakał a ja nie mogłem patrzeć na jego łzy.
Po skończonej piosence dopiero zorientowałem się, że podczas śpiewania miałem zamknięte oczy a z pod powiek płynęły łzy. Szybko przetarłem policzki, spoglądając na Edwarda. Rudowłosy uśmiechał się do mnie z nie małym zdziwieniem na twarzy. Zszedłem ze sceny posyłając przelotne uśmiechy kobietą stojącym pod sceną. Podszedłem do Eda który nadal siedział przy ladzie rozmawiając o czymś z Perrie.
- Gratuluje wspaniałego występu - Szef podał mi dłoń którą lekko uścisnąłem.
- Podobała mi sie piosenka którą wybrałeś, chociaż nie znam faceta który ja napisał - Odezwała się Perrie cicho chichocząc. Ed posłał jej wrogie spojrzenie ale po chwili śmiał się razem z nią. Nie chcąc im przeszkadzać udałem się w stronę drzwi. Już miałem nacisnąć klamkę ale powstrzymał mnie głos blondynki.
- Dla kogo śpiewałeś tę piosenkę? - Zapytała wyraźnie zainteresowana.
- Dla najlepszego przyjaciela.
Hej Robaczki! Ten rozdział według mnie jest jednym z najgorszych ale mam nadzieje że mi to wybaczycie. Licze na Wasze opinie w komentarzach <3
Robcia xx