"Niall"
Może
zostaniesz na noc?
Gdyby nie te słowa, pewnie nigdy nie
znalazłbym się w tym autobusie wiozącym nie do Londynu. To stało się dokładnie
dwa tygodnie temu kiedy miałem wyjść na randkę z Amy. Na początku byłem
negatywnie nastawiony do tego spotkania, to prawda. Od razu po przekroczeniu
progu mojego domu dziewczyna przyznała się że matka zmusiła ją do tego spotkania
a ona nie czuje do mnie nic więcej niż przyjaźni z dawnych lat. Musze przyznać
niezmiernie mnie to cieszyło. Wyszliśmy wtedy na plac zabaw, zawsze tam
przychodziliśmy kiedy chcieliśmy na spokojnie i bez świadków porozmawiać. Tym
razem to ja chciałem powiedzieć Amy o tym jaki jestem a szczególnie o tym co
zrobiła matka mi i Liamowi. Dziewczyna była w szoku ponieważ jak sama przyznała
nie spodziewała się tego po mojej matce. Sądziła, że jest ona sympatyczną i
pogodną osoba. Może w jakimś stopniu miała racje ale jeśli chodziło o wizerunek
publiczny to potrafiła być wredna i podła nawet dla swojej rodziny. Nie dziwie
się dziewczynie bo sam nigdy nie spodziewałbym się po matce takiego zachowania
ale najwyraźniej kobieta nigdy nie była taka idealna za jaką ją postrzegałem.
Patrząc w przeszłość widziałem tylko matczyną troskę ale te ostatnie kilka
tygodni całkowicie zmieniły moje spojrzenie na rodzicielkę. Szczerze… to
naprawdę wątpię czy kiedykolwiek w przyszłości będę z czystym sumieniem
powiedzieć do niej ,,mamo”. Straciła to miano w chwili kiedy wyrzuciła mnie z
domu kiedy dowiedziała się, że jestem śmiertelnie chory. Skoro już nie chciała
mieć ze mną do czynienia to nie rozumiem dlaczego zabrała mnie od osoby która
jako jedyna dawała mi szczęście? Najprawdopodobniej nigdy tego nie zrozumiem.
Amy nie zadawała wielu pytań chciała jedynie
wiedzieć kim dla mnie jest Liam i jakie utrzymujemy ze sobą stosunki, tu miała
namyśli jak mniemam stosunek seksualny. Wytłumaczyłem dziewczynie, że jesteśmy
tylko przyjaciółmi i nic więcej niż przyjaźń nas nie łączy i zapewne nigdy nie
będzie łączyć. A co do stosunków to przyznałem się, że raz pocałowaliśmy się
ale to był czysty przypadek i żaden z nas nie miał zamiaru tego powtarzać. Po
tej krótkiej rozmowie dziewczyna zakomunikowała że jest jej zimno i chciałaby
już wracać do domu. Wstałem jako pierwszy z huśtawki na której siedzieliśmy,
ściągając kurtkę i podając ją dziewczynie. Wracając do domu nie rozmawialiśmy
za dużo. Delektowaliśmy się zachodzącym słońcem do jakiś czas wspominając
przeżycia z beztroskich czasów liceum kiedy nie martwiliśmy się przyszłością i
żyliśmy każdym dniem jakby nigdy miał się nie skończyć i zawsze mielibyśmy
siebie swoją paczkę i nikt nie mógłby tego zepsuć. Ale teraz jest inaczej.
Zaczęły się studia, wszyscy rozeszliśmy się w pogoni za marzeniami i pewnie
połowa z moich starych przyjaciół nie wie, że ja zawsze uśmiechnięty blondyn,
tak po prostu umieram. Jedynie Amy dowiedziała się od matki przed ustawioną
,,randka”. Gdyby nie to zapewne i ona nie wiedziałaby o mojej chorobie i nadal
żyłaby spokojnie bez zmartwień. Staliśmy przed drzwiami mojego domu bo
dziewczyna uparła się że odprowadzi mnie przed same drzwi ponieważ jak twierdzi
wyglądałem wtedy słabo i bała się, że w drodze do domu mogę zasłabnąć. Nie
chciałem się z nią wtedy sprzeczać bo aż za dobrze wiedziałem, że z tą
dziewczyną nie da się wygrać. Pod wpływem jakiegoś dziwnego impulsu zaprosiłem
dziewczynę do środka. Zrobiliśmy sobie gorącą czekoladę i śmiejąc się weszliśmy
po schodach do mojej sypialni. Zmęczeni usiedliśmy na łóżku i właśnie wtedy
dziewczyna wpadła na wspaniały pomysł który odmienił moje życie. Popatrzyła na
mnie z ekscytacją a słowa które wyszły z jej ust spowodowały, że moje źrenice
rozszerzyły się.
,,Pomogę Ci go ponownie spotkać, obiecuje”
To było dla mnie kompletne zaskoczenie. Nie
sadziłem że ta dziewczyna tak strasznie zmieni moje życie. Dzięki niej wysiadam
właśnie z pociągu, jesteśmy w Londynie, w końcu. Brakowało mi tego klimatu.
Tutaj jest całkowicie inaczej niż w Irlandii. Nabierając powietrza do płuc, tam
w środku wiedziałem, że właśnie tu jest moje miejsce. Tutaj miałem przyjaciela,
który w jakiś sposób był dla mnie jak brat.
„Liam”
Wychodząc z domu byłem już spóźniony do
pracy. Wiedziałem, że Ed będzie wściekły ale dzisiaj byłem jakiś inny. Wszystko
mnie przytłaczało, nie miałem siły wstać z łóżka i cieszyć się kolejnym dniem
spędzonym na tym co kocham. Musze przyznać, że było to dla mnie nie małym
zaskoczeniem ale próbowałem to zignorować co mi wcale nie wychodziło. W mojej
głowie krążyła tylko jedna myśl. ,,Niall, co się z Tobą teraz dzieje.?”
Zaczynałem odczuwać skutki nieobecności zawsze uśmiechniętego blondyna. Od
czasu kiedy chłopak wyjechał nie wysypiałem się… może powodem tego było to, że
nie miałem się do kogo przytulić. Czasami budziłem się w nocy ponieważ przed
oczami jego niebieskie tęczówki wpatrujące się w moje. Był to wspaniały widok
ale z drugiej strony wiedziałem, że to tylko sen i najprawdopodobniej nigdy
więcej nie zobaczę tych pięknych oczu na jeszcze piękniejszej twarzy mojego
przyjaciela. Zamyślony wszedłem do kawiarni gdzie już w progu zauważyłem
zdenerwowany wyraz twarzy mojego rudego szefa. Podszedłem do niego ze skruszoną
miną ale nie miałem nawet szansy się wytłumaczyć gdyż Edward wskazał tylko na
scenę a sam zniknął w swoim biurze. W drodze do swojego miejsca pracy
usłyszałem jeszcze stłumiony śmiech Perrie. Na dzisiaj miałem przyszykowaną
jedną, nieco inną od wcześniejszej piosenkę. Chciałem zaśpiewać ,,A Drop In The
Ocean”. Nie byłem pewien czy to odpowiednia piosenka dla mnie ale miała w sobie
tyle uczuć, że nie potrafiłem się jej oprzeć. Było tam tak dużo uczuć, które w
pewnym sensie utożsamiałem ze swoim uczuciem do Nialla. Wiem może to dziwne ale
naprawdę on był dla mnie ważny, jako przyjaciel, jako brat. Nie wiedziałem jak
mam to określić. Nie miałem pojęcia jak można nazwać nasze stosunki. Gdyby nie
ten nieszczęsny pocałunek, wtedy w London Eye. Może i określiłbym nasze
stosunki jako ,,przyjaźń” ale teraz… mam kompletny mętlik w głowie i jak
najszybciej chciałbym zobaczyć tego blondyna, ale to jest nie możliwe a ja
musze nauczyć się radzić bez niego.
„Niall”
Nie wiedziałem gdzie mam się udać, Liama nie
było w domu. Zdesperowany postanowiłem odwiedzić nową kawiarnie, po drugiej
stronie ulicy. Desperacko potrzebowałem kawy, chociaż wiedziałam, że nie powinienem jej pić, teraz nie za bardzo
mnie to obchodziło. Byłem zmęczony po podróży i tylko kawa mogła postawić mnie
na nogi. Przekroczyłem próg kawiarni, była bardzo przyjemnie urządzona.
Spojrzałem na scenę z której właśnie schodził młody uśmiechnięty nastolatek.
Dopiero po chwili doszło do mnie że to Li. Już miałem do niego podejść kiedy na
mojej drodze do chłopaka stanęła jakaś blondynka, która ze śmiechem przyległa
do jego klatki piersiowej a on nawet jej się nie sprzeciwiał. Nie wiem dlaczego
ale zabolało mnie to tak cholernie że już po chwili w moich oczach gromadziło
się coraz więcej łez. Ostatni raz spojrzałem na Liama, który właśnie spoglądał
w moją strone, uśmiech od razu zniknął z jego twarzy. Czym prędzej wybiegłem z
kawiarni nie chcąc mieć do czynienia już więcej z tym chłopakiem.
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam ale szkoła mi to uniemożliwa. Mimo wszystko mam nadzieje że spodoba Wam się to co dzisiaj stworzyłam. Liczę na waszą opinie w komentarzach <3
Robcia xx