„Niall”
Czułem się jakby
głowa miała mi w każdym momencie wybuchnąć. Nie pamiętałem kompletnie nic z
wczorajszego dnia. Nie miałem pojęcia gdzie jestem, co się stało i co to jest
za cholerne pikanie przy moim uchu. Czuje się jakbym miał wahania temperatur.
Raz jest mi zimno i czuje jak na mojej skórze pojawia się gęsia skórka a już po
chwili moje ciało pociło się z strasznego gorąca które panowało wkoło mnie.
Starałem się otworzyć oczy co nie zakończyło się sukcesem. Moje powieki
sprawiały wrażenie jakby ważyły kilka kilogramów. Przekląłem w duchu i poddałem
się starając się jak najbardziej odprężyć. Na moje skórze czułem dotyk jakieś
delikatnej i malutkiej dłoni. Jej palce były mocno splecione z moimi. Chciałem
pokazać tej osobie że nic mi nie jest. Że już się obudziłem ale po raz kolejny
moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Zacząłem się zastanawiać co stało się poprzedniego
dnia. Wysiliłem swój umysł i już po chwili przez moją głowę przepływały obrazy.
Byłem w Londynie, miałem spotkać się z Liamem. Ale zamiast happy endu spotkałem
go przytulającego się z jakaś blondynką. Potem w hotelu… chciałem się zabić. To
pewnie teraz jestem w szpitalu. Uh..czyli coś pewnie poszło nie tak. Ale jak to
możliwe? Chciałem umrzeć! Byłem na to gotowy! Nie chce się budzić1 Chce trwać w
tej ciemności jak najdłużej żeby tylko nie patrzeć na tych wszystkich szczęśliwych
i uśmiechniętych ludzi.
„Liam”
Obudziłem się z
dziwnym przeczuciem. Bałem się że coś się stanie, coś złego. Nie wiedziałem co
mam z tym zrobić. Od razu pomyślałem o Niallu a jeśli jemu coś się stało? Nie
to nie możliwe! Moje myśli zeszły na całkiem inny tor przez specyficzny odgłos,
który wydobył się z mojego brzucha. Oplotłem brzuch ręką żeby uciszyć burczenie.
Niechętnie zwlokłem się z ciepłego i wygodnego łóżka. Szurając bosymi stopami
po panelach wszedłem do kuchni. Moje oczy zostały porażone przez promienie
słońca wpadające przez okno. Zasłoniłem oczy dłonią i podszedłem do lodówki.
Dokładnie zlustrowałem każdą półkę, moją uwagę przykuła lasagne którą wczoraj
zamówiłem na obiad. Włożyłem talerz z potrawą do mikrofali. Wyciągnąłem
ulubiony kubek Nialla uśmiechając się przelotnie, nalałem do niego kawy i razem
z talerzem który wyjąłem z mikrofali wszedłem do salonu. W momencie kiedy
miałem włączyć telewizor usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Przekląłem pod
nosem rzucając pilota na sofę i wbiegłem do sypialni. Sięgnąłem na szafkę nocną
gdzie leżał telefon. Nie spoglądając na wyświetlacz nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Hallo? – Zapytałem
niepewnym głosem. Nikt nie dzwonił do mnie wcześniej o tak wczesnej porze.
- Liam ? – Usłyszałem
cichy, drżący, kobiecy głos. Nie znałem tej dziewczyny ale jej głos drżał tak
jakby miała się zaraz rozpłakać. – Jestem przyjaciółką Nialla, Amy – Kiedy
usłyszałem imię Irlandczyka moje serce na chwile stanęło. Przez moja głowę przechodziło
tysiące myśli –negatywnych.
- Co mu się stało? –
Zapytałem cicho, jakbym bał się usłyszeć własne słowa. Nie wybaczyłbym sobie
gdyby coś mu się stało a ja nawet nie spróbowałem mu pomóc.
- On… on jest w
szpitalu – Po tych słowach bezwładnie opadłem na łóżko. Słowa dziewczyny
dźwięczały mi w głowie. Oczy od razu zaszły mi łzami. – Niall Cie wczoraj
zobaczył z jakąś dziewczyną kiedy wrócił do hotelu próbował się zabić. –
Zrobiło mi się czarno przed oczami. Przeze mnie i moją głupotę ten zawsze
uśmiechnięty Irlandczyk leży w szpitalu i pewnie walczy o życie.
- Co się teraz z nim
dzieje? W jakim szpitalu jest? – Dziewczyna podała mi nazwę szpitala.
Rozłączyłem się nie zamierzając marnować więcej czasu na rozmowę z Amy.
Wybiegłem z mieszkania nie zawracając sobie głowy zamykaniem drzwi. Wybiegłem z
budynku, przechodząc na drugą strone ulicy ignorując zdenerwowanych kierowców.
Zdenerwowany wszedłem do kawiarni. Nie zwracając uwagi na protesty blondynki
wszedłem do gabinetu Edwarda.
- Pukać nie… -
Mężczyzna nie dokończył kiedy zobaczył moja zapłakaną twarz. Wstał ze swojego
miejsca podchodząc do mnie i układając swoje dłonie na moich ramionach. – Co się
stało? – Zapytał z troską w głosie.
- Mój przyjaciel… On
jest w szpitalu, czy mógłbym dzisiaj nie śpiewać i spędzić z nim ten dzień? –
Zapytałem z nadzieją w głosie. Spojrzałem smutnym wzrokiem na Eda który na
chwilę zamknął oczy jakby nad czymś myślał. Po chwili ponownie na mnie spojrzał
kiwając głową i uśmiechając się pokrzepiająco. Wyszedłem z gabinetu spoglądając
przelotnie na Perrie, posyłając jej wymuszony uśmiech. Wyszedłem z kawiarni rozglądając
się wokół własnej osi. Skierowałem się w stronę parku który kończył się akurat
przy szpitalu w którym znajdował się Niall. Chciałem się tak jak najszybciej
dostać ale droga strasznie mi się dłużyła co jeszcze bardziej mnie denerwowało.
Moja głowa była zajęta tylko i wyłącznie przez Nialla. Martwiłem się jak
jeszcze nigdy wcześniej. Po półgodzinie znalazłem się przed wejściem do
wielkiego budynku i nie zatrzymując się wszedłem do środka. W recepcji stała
młoda kobieta. Posłałem jej wymuszony uśmiech po czym zapytałem o miejsce
pobytu „Nialla Horana”. Kobieta dokładnie wytłumaczyła mi jak mam dojść do sali
numer 256. Nie miałem siły ani czasu żeby czekać na windę więc wbiegłem po
schodach na drugie piętro w pośpiechu szukając odpowiedniej sali. Kiedy dotarłem w odpowiednie miejsce to co
zobaczyłem całkowicie mnie rozbiło.
- Nie! To nie może
być prawda! Boże dlaczego byłem taki głupi! Niall proszę NIE!
No i pojawił się nowy rozdział, mam nadzieje że przypadnie Wam do gustu. Ale jest taka sprawa...Tylko i wyłącznie od Was zależą teraz losy Nialla. Może jestem za bardzo wymagająca ale jest mi strasznie smutno ponieważ z każdym rozdziałem komentarzy jest coraz mniej. Więc mam dla Was zadanie, ilości komentarzy które pojawią sie pod tym postem zależy jego życie. Wiec prosze żeby każdy czytający zostawił przynajmniej kilka słów
Robcia xx