Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 10

„Niall”
Wybiegłem z kawiarni cały zalany łzami. Nie wiem dlaczego tak zareagowałem. Liam był tylko moim przyjacielem ale mimo wszystko, poczułem jak moje serce pęka na tysiące kawałków. Gdybym mógł cofnąć czas nigdy nie poszedłbym do tej kawiarni a przede wszystkim nigdy nie zdecydowałbym się na powrót do Londynu. Liam pewnie już dawno o mnie zapomniał tylko ja byłem takim naiwnym idiotą że myślałem że naprawdę byliśmy sobie bliscy. Teraz jak się nad tym dłużej zastanawiam nie wiem co ja sobie myślałem. Przecież brunet nie wpadłby mi w ramiona ze łzami w oczach i nie powiedział jak bardzo za mną tęsknił. Nauczył się żyć beze mnie, tak jakby nigdy mnie tam nie było. Wbiegłem zdyszany do pokoju hotelowego który wynajęliśmy razem z Amy. Dziewczyna przestraszona podbiegła do mnie i zadawała tysiące pytań. Nie słuchałem jej, wyrywając się z jej uścisku wpadłem do łazienki i czym prędzej przekręciłem kluczyk w zamku. Usiadłem na podłodze chowając głowę między kolana. Głowa strasznie mnie bolała, nie mogłem się na niczym skoncentrować. Zacząłem się kołysać w przód i w tył mając wielką nadzieje że to mi w czymś pomoże. Jednak moje starania poszły na marne a głowa bolała mnie jeszcze bardziej. Próbowałem podnieść się z podłogi ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Oparłem głowę o zimne kafelki zamknąłem oczy i starałem się nie myśleć o przeszywającym mnie bólu. Do mojej głowy zaczęły napływać obrazu z mojego życia przed wyjazdem do Irlandii. Te wszystkie wspólne śniadania z Liamem wspólne śniadania i wiele innych przez co moje oczy ponownie stały się mokre .Zmusiłem się do wstania z ziemi bo moje lędźwie zaczęły dawać o sobie znać. Nienawidziłem tych momentów kiedy siedziałem na zimnej podłodze a dolna część moich pleców zaczynała mnie piekielnie boleć co uniemożliwiało mi wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Nie zdarzało się to często ale kiedy już  następował taki moment dosłownie umierałem z bólu. Nie chciałem aby i tym razem to się powtórzyło więc oparłem plecy o gorący grzejnik co trochę uśmierzyło ból. Przez moją głowę przeszedł bardzo nietypowy pomysł ale jednak bardzo kuszący. Znalazłem naszą apteczkę w której trzymaliśmy wszystkie tabletki przeciwbólowe. Wyciągnąłem jedno opakowanie najsilniejszych leków i poszedłem z nim do sypialni. Wysypałem wszystkie tabletki na rękę, nie wiedziałem ile ich wziąć żeby… zabić się… nie wiedziałem czy właśnie to chce zrobić czy po prostu zasnąć żeby ten dzień w końcu się skończył. Połowę tabletek wsypałem do pudełka a resztę położyłem na półce obok łóżka. Sięgnąłem po butelkę z wodą i zacząłem połykać tabletki, jedna po drugiej. Z każdą połykaną tabletką czułem się coraz gorzej. Przy dwóch ostatnich tabletkach ręce strasznie mi się trzęsły a powieki same opadały w dół. Butelka z wodą wypadała mi z dłoni ale już nie miałem siły jej podnieść, zasnąłem.
„Liam”
Wszystko szło dobrze do czasu kiedy w drzwiach kawiarni nie stanął niskiego wzrostu blondyn. Był bardzo podobny do Nialla przez chwile naprawdę myślałem że to on ale kiedy spojrzałem na chłopaka ten obrócił się i wyszedł z pomieszczenia. Przez resztę dnia w pracy męczyła mnie świadomość że ten chłopak to faktycznie był Irlandczyk. Nawet zapytałem Perrie czy wcześniej widziała tego chłopaka tylko ze ona nie widziała dzisiaj tu żadnego niskiego blondyna. To może była tylko moja wyobraźnia. Z takimi myślami męczyłem się aż do powrotu do domu. Tam zaszyłem się w sypialni Nialla. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, analizowałem każdy szczegół na twarzy Nialla i chłopaka z kawiarni. Tylko ten drugi był bardziej zmizerniały i smutny. Po godzinie takiego bezczynnego myślenia postanowiłem przejść się na spacer. Nie patrząc nawet na zegarek wyszedłem z mieszkania podążając w bliżej nie określonym kierunku. Po kilkunastu minutach bezczynnego błąkania się po Londynie postanowiłem pójść w miejsce które najbardziej uwielbiał Niall. Park na przedmieściach, było to chyba z godzinę drogi stąd ale nie miałem lepszego zajęcia. Spuszczając głowę w dół skierowałem się chodnikiem w określone miejsce. Po drodze minąłem hotel pod którym stała karetka, zatrzymałem się na chwile ale nic konkretnego nie zobaczyłem więc ruszyłem w dalszą podróż całkowicie zapominając o zdarzeniu z przed chwili. Po chwili znalazłem się już na miejscu, usiadłem na jednej z wolnych ławek spoglądając na przechodniów. Wszyscy byli uśmiechnięci jakby ich życie było perfekcyjne i bez żadnych przykrości i może właśnie takie było. Zazdroszczę im takiego życia. Chociaż sam kiedyś takie miałem jeszcze przed wyjazdem do Londynu kiedy miałem Zayna i Harrego wtedy nic mnie nie obchodziło, robiłem co tylko żywnie mi się podobało a teraz? Teraz chciałem tylko jednego… żeby Niall wrócił do domu żebyśmy znowu mogli żyć w tym naszym małym świecie. 
Tak na wstępnie chciałabym Was przeprosić że rozdział jest taki krótki nie dodawałabym go ale obiecałam kilku osobą i musiałam. Mam nadzieje, ze mimo wszystko Wam się spodoba i mnie za niego nie znienawidzicie. 
Robcia xx

6 komentarzy:

  1. Wiesz kochanie, że mi się podoba wszystko co napiszesz!<3
    Proszę, nie zabij Nialla... I niech oni będą razem! I tak zrobisz jak uważasz!
    Czekam na następny! ;*
    Całuski! xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Liam to matoł... jak on mógł się nie kapnąć że to był Niall i że to jego karetka wzieła?! Liam popierdolony chuju masz klapki na oczach?!
    Mam nadzieję że nie zabijesz Nialla :c
    Rozdział cudowny <3 Krótki ale i tak super, wszystko w Twoim wykonaniu jest super xDD
    Czekam na następny :D
    @Zaawsze_Spoko

    OdpowiedzUsuń
  3. Błagam... Tylko nie zabijaj Nialla...
    Czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne , fajne. Widać masz wenę i chęć do pisania. Świetnie Ci to wchodzi C:

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże żeby tylko mu się nic nie stało bo sie zarycze. ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny *.* pisz dalej. Czekam na następny. <3

    OdpowiedzUsuń